Krótko pisząc - nudziłem się. Oglądałem "na raty" bo zwyczajnie chciało mi się ziewać. Nie wiem w sumie czemu. Film niby ma wszystko co powinien mieć dobry horror, tylko jak to razem poskładać to wychodzi tak średnio. Spodziewałem się czegoś znacznie lepszego.
4/10
W tym filmie zaskakująca jest tylko ostatnia scena. Reszta jest nudna i oklepana. Tak właściwie, gdy zadam sobie pytanie: "o czym jest ten film" - to nie umiem odpowiedzieć.
To mi się właśnie podobał tak do połowy. Nie było wiadomo do końca o co chodzi, kto, gdzie i dlaczego - ale [uwaga spoiler!] od sceny, w której dowiadujemy się, że głównym złym jest dziadek dziewczyny... [koniec spoilerów] Fabuła była przez kilka chwil zaskakująca i fascynująca, ale nie ma racjonalnego wytłumaczenia. To, co nam zaserwowano, to bełkot kogoś, kto w życiu naczytał się za dużo pseudo szatańskich głupot. Naprawdę, zero sensu. Wytłumaczenie nie trzyma się kupy.
Ja sama miałam problemy z tym, żeby sobie czasem nie przysnąć. Film jest straszliwie nudny, nie ma w nim ani odrobiny oryginalności (ile jeszcze "dzieł" trzeba będzie stworzyć, żeby pozbyć się schematu: z kimś jest coś nie tak, ktoś to zauważa, a kolejny ktoś twierdzi, że przecież wszystko jest w jak najlepszym porządku???), jest przewidywalny, a gra aktorska Paquin woła tutaj o pomstę do nieba. Tragedia.